Jak się zachowywać w przypadku atrakcji.
W paralotniarstwie jest klika prostych nawyków, które można sobie wyrobić aby znacząco zwiększyć bezpieczeństwo swoich lotów. O rzeczach oczywistych, jak sprawdzenie sprzętu przed startem, nie będę pisał. Chcę się skupić na tym jak zachowywać się w przypadku gdy latamy w turbulentnym powietrzu i nieco nami buja albo glajt zachowuje się w sposób nieoczekiwany. Są to dwie rzeczy, których uczą chyba na każdym kursie SIV, lecz można je ćwiczyć właściwie w każdym warunie i wyrobić sobie właściwe odruchy zanim wybierzecie się na SIV (bo na SIV jechać trzeba).
1. Jeśli latacie w uprzęży z kokonem albo w otwartej uprzęży z podnóżkiem gdy robi się turbulentnie należy podkurczyć nogi pod uprząż (pięty do tyłka). W ten sposób zmniejszamy swój moment bezwładności, czyli będziemy lecieć bardziej "za glajtem" i trudniej będzie o skręcenie w taśmach. Aby nie wypadać z uprzęży w takiej pozycji musi ona być odpowiednio ustawiona, nogi w kokonie nie mogą być jedynym co powstrzymuje przed wysuwaniem się z uprzęży.
Niestety wielu pilotów odruchowo reaguje wręcz przeciwnie: gdy buja rozpierają się nogami w kokonie lub podnóżku szukając stabilizacji, jest to zwykły ludzki odruch ale to niestety zawsze tylko pogarsza sprawę. Dlatego trzeba ćwiczyć, przyzwyczajać się i wyrobić sobie nowy nawyk: JAK TRZEPIE TO NOGI POD TYŁEK. Może wygląda trochę głupio jak latamy w kokonie, ale jeszcze bardziej głupio wygląda glajt na drzewie.
2. Druga sprawa jest prostsza i niby każdy o tym wie, natomiast w praktyce wygląda to różnie. O co chodzi - o trzymanie glajta nad głową. Reguła jest prosta: jeśli glajt znika za plecami (np przy wejściu w komin) to odpuszczamy sterówki aby uniknąć przeciągnięcia, dajemy glajtowi nabrać energii a naszemu ciału jako wahadłu wrócić pod skrzydło i dopiero łapiemy jeśli trzeba. Gdy glajt skacze do przodu, to żeby nie wpadł nam pod nogi albo nie przyfroncił również łapiemy sterówkami. Jeśli wyskok jest dość mocny to bywa, że trzeba użyć nawet całych dostępnych dróg hamowania krótkim energicznym i koniecznie SYMETRYCZNYM ruchem (ściągamy hamulce po równo z każdej strony).
Problem jest w tym, że często gdy glajt zostaje z tyłu zaczynamy szukać stabilizacji ciała również rękami, często nieświadomie ciągnąc za sterówki, albo po prostu ciągniemy za sznurki aby robić cokolwiek. Niestety stąd już tylko krok do przeciągnięcia i poważnych kłopotów, często gorszych niż pierwotny problem. Wyskakiwanie glajta do przodu to wg. mnie mniejszy kłopot, bo przede wszystkim widzimy go przed sobą i wiemy, że trzeba hamować, a po drugie nawet jeśli nasza reakcja nie będzie wystarczająca to zazwyczaj skończy się na raczej niegroźnym froncie i nic więcej. Także jeśli GLAJT JEST GDZIEŚ Z TYŁU TO DAJCIE MU LECIEĆ.
To tyle,
Pozdrawiam
Addendum:
3. Rzecz związana z punktami 1. jak i 2. Najlepszym sposobem na używanie sterówek jest ciągnięcie w dół, wzdłuż taśm, czyli wzdłuż boku swojego ciała. Podstawową zaletą tej techniki jest to, że dostępny staje się dużo większy zakres dróg hamowania, co jest niezwykle przydatne gdy przychodzi nam łapać glajta "skaczącego" do przodu (patrz punkt 2.). Po drugie im bliżej osi ciała są ręce tym mniejszy moment bezwładności i mniejsze szanse skręcenia w taśmach jeśli akurat jest turbulantnie. Mechanizm jest identyczny jak w przypadku podkurczania nóg opisanego w punkcie 1., chociaż z uwagi na mniejszą masę rąk w porównaniu do nóg efekt jest oczywiście słabszy. Czyli: STERÓWKI CIĄGNIEMY W DÓŁ A NIE W BOK.
(4. Weightshift nie polega na jeżdżeniu dupą w uprzęży czy tylko przesiadaniu się z prawego półdupka na lewy (choć to czasami wystarcza jeśli nie potrzebujemy za dużo). Polecam taki sposób: przy weightshifcie w lewo starajcie się przybliżyć prawy bark do lewego karabinka, jak w prawo to rzecz jasna odwrotnie.
Spróbujcie to zobaczycie o co chodzi.)