303grupa@gmail.com
www.facebook.com/grupa303
www.youtube.com/@grupa303
303Admin
06/12/2010
Rozmawiałem ostatnio z Przemem na Skypie. Przema znałem niecały rok. Poznałem go w zimie, razem z Rambem, jeździliśmy do Walii co weekend, jak nie było pogody imprezowaliśmy u Ramba na jego flacie. Przemo się śmiał, że był tam taki syf, że kiedy wchodził do środka przechodziły go ciarki po plecach. Rambo miał wtedy… gorszy okres. Choć z drugiej strony, Rambo twierdzi że odkąd zna Przema to on ma cały czas gorszy okres.
Przema już dużo więcej czasu nie ma w UK, niż był – z mojego punktu widzenia. Przeżyliśmy za to kilka wspólnych wyjazdów, Maderę, Bassano. Lataliśmy online na Condorze. Mimo że tak długo go już tu nie ma, nadal potrafimy gadać godzinami. Nigdy się z nim nie nudzę. Tak samo jak nigdy się nie nudzę z Rambem. Oni obaj mają popieprzone w tych głowach, z lataniem, ze stylem życia, ze swoją obsesją na temat wolności. Obaj potrafią być opryskliwi, walić prawdę prosto z mostu, popisywać się „co to nie ja”… i nie są w stanie mnie tym urazić ani zirytować. Prędzej mnie tym rozbawią. Aries and Gemini – partners in crime.
Przemo jest maniakiem latania, choć ma inne podejście niż Rambo. Rambo chce wygrywać, Przemo chce się szwendać po niebie. Mówi że to dla niego relaks, zupełne oderwanie się od problemów, od codzienności. Ja to widzę inaczej. Dla mnie latanie to terapia mojej chaotycznej osobowości, uciszenie gonitwy myśli, ale też chwila w której mogę poczuć wyższość, popatrzeć na świat z góry i na chwilę nim… wzgardzić. Wyścigiem szczurów, ludźmi utopionymi w komercyjnym stylu życia, chorą polityką, moimi wszystkimi sukcesami i moimi wszystkimi porażkami – zostają tam, na dole. Najbardziej doświadczałem tego w Alpach. Alpy są przekleństwem, bo gdy raz tam pojedziesz, gdy raz tam polatasz, inny rodzaj latania zblednie. Latanie w Alpach miało dla mnie wymiar duchowy. Taka bliskość natury, surowej, potężnej natury ma działanie oczyszczające. Latanie w Alpach i muzyka. Muzyka potrafi mnie wyrwać w powietrze tak samo jak glajt. Kiedy kładę się w ciemnym pokoju, zakładam słuchawki i puszczam chillout, w mojej wyobraźni staję na skraju skały, z ramion wyrastają mi skrzydła, odbijam się, rozkładam je, czuję jak mnie unoszą w górę, od codzienności, od pracy, od zakupów w Tesco, od jeżdżenia codziennie tą samą drogą, od tęsknoty za Polską, za rodziną, za moimi ulubionymi miejscami, od mechanicznego odpowiadania „I’m fine” nawet wtedy kiedy się tak nie czuję, od tolerancji dla kultur które mnie tak naprawdę irytują, od czerwonej cegły flatów która jest dla mnie architektonicznym koszmarem… odrywam się od tego wszystkiego i odpoczywam, pomiędzy błękitem nieba i białymi chmurami.
Marzyłem o tym żeby być pilotem. To byłaby dla mnie idealna praca. Praca w liniach lotniczych może z czasem przypominać jeżdżenie autobusem między przystankami – zabrać ludzi, polecieć, wysadzić ludzi, zabrać ludzi – wracać z powrotem, wysadzić ludzi… Ale siedząc w kokpicie, pracujesz, dostajesz za to pieniądze… i patrzysz na świat z góry. Właśnie ten stan ducha jest taki pociągający. Bycie z daleka od zwykłych zjadaczy chleba. Bycie wyjątkowym. Bycie ponad nimi. Bycie ciągle w ruchu. Bycie w chmurach. Latanie jest moją obsesją, ale to nie moje ciało chce latać… To dusza.
Wierzę że coś steruje naszą osobowością. Wierzę w astrologię. Wierzę że cechy naszej osobowości są dane przez naturę. Wszechświat jest potężny, a my go nie rozumiemy. Ledwo potrafimy zajrzeć w kosmos. Umiemy dolecieć jedynie na księżyc, choć… kto wie czy naprawdę amerykanie naprawdę tam byli. W epoce zimnej wojny każdy przekręt byłby prawdopodobny. Pod wieloma względami jesteśmy głupsi, niż mądrzejsi.
I am Gemini.
I am weird.
I am rebelious.
I will not lead.
I will not follow.
I do what I need to do.
I write.
Są tu jakieś inne osoby spod znaku bliźniąt?
Ktoś potrafi zrozumieć chaos moich myśli?
Bob Dylan jest spod znaku bliźniąt.
Powiedział kiedyś…
„Chaos is a friend of mine.”
Świetnie powiedziane, Panie Dylan…
Świetnie powiedziane.